Kaplica
Historia
Na początku października 1968 roku ksiądz proboszcz przystąpił do prac przystosowujących kostnicę do celów duszpasterskich. Pomogli mu w tym: architekt mgr inż. Stanisław Jureko i konstruktor inż. Zbigniew Arciszewski (poznany później). Z przygotowanym projektem ksiądz udał się do Gniezna, gdzie zatwierdził go biskup Lucjan Bernacki i kanonik Jan Michalski (późniejszy biskup). Prace finansowały (w wysokości 50 tys. złotych) parafie Świętej Trójcy i Miłosierdzia Bożego. Z pomocą pospieszył też ostatni proboszcz księdza Berki - ksiądz Czesław Rólski (5 tys. złotych). Na owe czasy były to sumy znaczne. Prace polegały na doprowadzeniu energii elektrycznej (przeszło 100 metrów kabla), wybudowaniu dojścia zewnętrznego; schodów do istniejącej piwnicy pod kaplicą, która została przeznaczona na kostnicę. Dalej - powiększeniu kaplicy o istniejącą zakrystię i dobudowaniu nowej, z drewna oraz supremy i otynkowaniu jej. Prace te zostały wykonane do 1 listopada 1968 roku.
Pierwsza msza święta została odprawiona 1 listopada, w dniu Wszystkich Świętych i miała piękną oprawę. Wszędzie dookoła płonęły świece na grobach, na cmentarzu było wielu, wielu ludzi i prawie wszyscy byli zdziwieni. Nie spodziewali się tutaj spotkać księdza i uczestniczyć we mszy świętej, ale spontanicznie przyłączali się do modlitw i brali udział w ofierze. Już od połowy listopada w niedzielę w kaplicy odprawianych jest pięć mszy świętych, a z pomocą spieszą księża z parafii pod wezwaniem Świętej Trójcy. Początkowo frekwencja wiernych jest niewielka, ale wzrasta z każdą niedzielą; rośnie też frekwencja w dni powszednie - odprawiana jest jedna msza święta dziennie, a w pierwsze piątki miesiąca - dwie. Powoli kaplica na cmentarzu staje się „kościołem" dla wielu ludzi z Błonia i Jarów, którzy nie muszą już odbywać uciążliwych (szczególnie dla osób w podeszłym wieku) wypraw na ulicę Nakielską do kościoła pod wezwaniem Miłosierdzia Bożego. Bardzo szybko też kaplica staje się za mała dla napływających tłumów. Idąc naprzeciw potrzebom wspólnoty ksiądz Prymas zezwala specjalnym dekretem" mężczyznom stojącym na mrozie nie zdejmować czapek podczas mszy świętych. Wierni gromadzący się w kaplicy okazują wielkie zainteresowanie potrzebami kaplicy i spieszą z pomocą, dzięki której ksiądz proboszcz może dokonać zakupu niezbędnych sprzętów, szat, bielizny liturgicznej. 19 lutego 1969 roku Kuria Metropolitalna stwierdziła odpowiednim pismem, „że kaplica na cmentarzu parafialnym pod wezwaniem Świętej Trójcy w Bydgoszczy, posiadająca wszelkie uprawnienia przysługujące kaplicom publicznym według kanonu 1188 i 1191 Kodeksu Prawa Kanonicznego, nosi tytuł CHRYSTUSA KRÓLA."'2 Kronika Parafialna odnotowuje skrupulatnie dalsze „fakty" w historii parafii - a więc zakupiono: żłóbek, szafę trzydrzwiową na przechowywanie paramentów i szat liturgicznych, figurę do grobu Pańskiego, figurę Chrystusa Zmartwychwstałego, świecę Wielkanocną (paschał). Na ołtarzu umieszczono tabernakulum wykonane z metalu ognioodpornego, a ksiądz proboszcz dokonał erekcji Drogi Krzyżowej, namalowanej na drzewie jesionowym przez księdza magistra Bolesława Dzierwę. Frekwencja wiernych stale rośnie i księdzu Berce w pojedynkę trudno jest podołać wszystkim potrzebom duszpasterskim. Nie wystarcza już pomoc księży z parafii pod wezwaniem Świętej Trójcy. Na prośbę księdza proboszcza biskup Jan Czerniak, żywo interesujący się rozwijającym się Ośrodkiem Duszpasterskim obiecuje, że od lipca przybędzie drugi kapłan, który podejmie pracę przy kaplicy. W miarę potrzeb przyrzeka też przysyłać kolejnych księży. Powoli tworzy się też służba kościelna - w listopadzie 1968 roku pomagał przy pracach kościelnych grabarz Andrzej Ludka, który jednak prosił o wyszukanie kościelnego, gdyż nie mógł pogodzić tej pracy ze swymi obowiązkami. Od 1 lutego 1969 roku funkcję kościelnego objął Władysław Wawrzyniak, emerytowany kolejarz, który odznaczał się wielką pracowitością, uczciwością i przywiązaniem do kaplicy. W czasie liturgii początkowo śpiewy intonował pan Marian Walerianowicz i spytał, czy mógłby grać i przewodzić śpiewom podczas liturgii. Nie chciał żadnego wynagrodzenia za to, gdyż jak mówił - pragnął tą pracą podziękować Bogu za ocalenie mu życia w hitlerowskim obozie śmierci.
W maju tego roku wybudowano przed kaplicą taras betonowy o powierzchni sześćdziesięciu metrów kwadratowych z przygotowanymi otworami na filary pod ewentualne zadaszenie. Od strony Osiedla Błonie umieszczono bramę w płocie cmentarnym. Pracami tymi bardzo zaniepokoiło się Prezydium Miejskiej Rady Narodowej - Wydział Budownictwa, Urbanistyki i Architektury. Zażądano natychmiastowego usunięcia bramy, gdyż rzekomo zagrażała ona życiu ludzkiemu. Mówiono, że już w 1970 roku przebiegać tamtędy będzie linia tramwajowa. Jak widać dziś-w roku 1993-do tej pory nie jeździ tamtędy tramwaj.
Jednak wówczas główny architekt miejski ostrzegał, że przy dalszych pracach będzie wyciągał konsekwencje karne.
Dzień 26 maja 1969 roku zapisał się złotymi zgłoskami w historii parafii. Oto o godzinie dwunastej w II Święto Zesłania Ducha Świętego w ramach wizytacji kanonicznej w parafii pod wezwaniem Świętej Trójcy przybył na cmentarz przy ulicy Lotników ksiądz Prymas Stefan Kardynał Wyszyński. Odwiedził kaplicę i wygłosił Słowo Boże do kilku tysięcy wiernych przybyłych z Błonia i okolic. Jakże dostojnie wyglądał w tamtej chwili i jak bardzo jego majestat podnosił rangę tego miejsca. To właśnie Prymas wskazał drogę, którą należy podążać ku własnej świątyni, gdy mówił: „Spoczywa tu wielu budowniczych, proście więc Dobrego Ojca za ich przyczyną. Kapłanowi tu pracującemu polecam by każdej niedzieli i święta wraz z wiernymi za przyczyną tych dusz modlił się o łaskę zezwolenia na budowę świątyni." Od tamtego czasu każdego dnia i podczas każdej mszy modlono się zgodnie z zaleceniem Prymasa Tysiąclecia. Jego obecność dodawała wiary, kazała w tamtych trudnych czasach wierzyć, że jednak jest nadzieja, że jednak można coś zrobić. W postawie księdza Prymasa, w mocy jego słów nie było ani cienia zwątpienia, wszystko w nim i poprzez niego mówiło: DOKONACIE TEGO, UFAJCIE BOGU I RÓBCIE SWOJE! Próba miała nadejść już pod koniec czerwca tegoż roku. Wtedy to ksiądz proboszcz, w porozumieniu z władzą duchowną przystąpił do niezwykle „ryzykownej" inwestycji. Postanawia zbudować na cmentarzu barak drewniany o powierzchni 75 metrów kwadratowych, który w przyszłości miałby służyć do celów katechizacyjnych. Pobudowanie tego baraku wywołało prawdziwą burzę wśród władz administracyjnych. W tym momencie też powiedzieć wypada kilka słów o perypetiach księdza proboszcza z różnymi pracownikami Służby Bezpieczeństwa, z gorliwymi przedstawicielami władz miejskich i zwykłymi wrogami Kościoła.